Praca w czasach zarazy. O zawodach „codziennego heroizmu” i kryzysie pracy na akord

Opustoszałe ulice miast na całym świecie będą symbolem pandemii koronawirusa |źrodło: unsplash

Autor: Maciej Furman

Aż trudno uwierzyć, jak bardzo w trakcie ostatnich paru dni zmienił się otaczający nas świat. Zamknięte granice, ograniczony do minimum ruch lotniczy, niemożność spędzenia czasu w restauracji. Coś, z czym nie mieliśmy do czynienia przez całe dziesięciolecia (szczególnie pokolenie urodzone po 1989 r.). Względny dobrobyt, może czasami ułomny i słabo zauważany, dawał nam pewne poczucie bezpieczeństwa, które w tej chwili zostało mocno zachwiane.

Rozwój rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2 naruszył podstawy gospodarcze i społeczne, jakie znamy. Zalecanie izolacji społecznej, zachowanie odpowiednich odstępów w komunikacji zbiorowej, konieczność przestrzegania kwarantanny domowej to tylko niektóre zmiany, które weszły w życie. Od paru dni większość ludzi wykonuje swoje obowiązku zupełnie inaczej niż dotychczas. Znaczna część pracowników pracuje zdalnie w domu. Ci, którzy nie mogą tego robić, a pandemia uderzyła w ich branżę, muszą powstrzymać się od wykonywania pracy do odwołania. Pozostali niezbędni pracownicy (personel medyczny, dostawcy sklepów spożywczych i ich pracownicy, służby porządkowe) pracują, bo bez nich sytuacja społeczna mogłaby wymknąć się spod kontroli władz.

Od paru dni pojawiają się głosy, że zastój w życiu społeczno-gospodarczym przyczyni się do ogólnoświatowej recesji, której przebieg będzie bardziej dotkliwy niż to, z czym mieliśmy do czynienia 12 lat temu, wraz z kryzysem na rynku kredytów hipotecznych. Eksperci wieszczą taki scenariusz ze względu na brak wytwarzania towarów i usług we wszystkich obszarach gospodarki, która dzisiaj opiera się na międzynarodowym łańcuchu dostaw (ang.  international supply chain). W związku z zaprzestaniem pracy przez wiele podmiotów na całym świecie, dostarczanie produktów zostaje zaburzone. W dłuższej perspektywie doprowadzi to do spadku konsumpcji, który będzie związany z masowymi zwolnieniami pracowników.

Zahamowaniu uległo wiele obszarów. Nie pracują instytucje kultury i oświaty, w których zatrudnionych jest bardzo wiele osób w całej Polsce. Nie działają linie lotnicze, zatrudniające osoby z obsługi pokładowej, ale także naziemnej. Zablokowana jest także działalność produkcyjna właściwie we wszystkich branżach. Taki zastój na pewno odbije się na poziomie dochodów i zamożności pracowników lotnisk, kin, teatrów, muzeów , hal produkcyjnych i wielu innych miejsc. Dodatkowo, trudno jest przewidzieć, jak długo ten impas będzie trwał. Niestety, pierwsze symptomy kryzysu gospodarczego są już widoczne w poziomie strat na europejskich oraz światowych giełdach i rynkach walut (m.in. z tego powodu banki tną stopy procentowe w celu obniżenia rat kredytów).

Państwa wprowadzając odpowiednie restrykcje chcą uchronić swoich obywateli przed zarażeniem koronawirusem. Wszystkie kraje europejskie (z wyjątkiem Białorusi i częściowo Szwecji) nakazują swoim obywatelom zostać w domach. Sprawy gospodarcze odeszły na drugi plan. Głównym celem jest zmniejszenie liczby osób zarażonych w krótkim czasie, aby kohorta chorych nie przekroczyła poziomu wydolności systemu ochrony zdrowia. Z perspektywy zdrowia publicznego obecna strategia wydaje się być nad wyraz słuszna. Nie ma wartości wyższej niż ludzkie zdrowie i życie. Pracownicy systemu ochrony zdrowia (od pracowników ministerstwa, stacji sanitarno-epidemiologicznych, aż do „frontowców” w postaci ratowników, pielęgniarek i lekarzy) walczą o zmniejszenie liczby zarażonych i/lub ograniczenie gwałtownego przyrostu chorych. Taka polityka pozwoli na uratowanie szpitali przed paraliżem i pomoc każdemu, kto tej pomocy będzie potrzebował. Rządzący chcą zmniejszyć liczbę zarażonych w jednostce czasu, aby pracownicy placówek ochrony zdrowia nie musieli dokonywać wyboru osób, które zostaną podpięte do respiratora (kazus włosko-hiszpański).

Jednakże są także ciemne strony strategii supresji i społecznego dystansowania. Wiele osób nie wykonuje swojej pracy, a nie pracując, nie zarabiają. Osoby, które najdotkliwiej poranił koronawirusowy kryzys najczęściej pracują w tzw. elastycznych formach zatrudnienia, takich jak umowa zlecenia czy o dzieło. Akordowy system, w którym zarobki są uwarunkowane czasem pracy sprawdza się w momencie, gdy gospodarka jest rozpędzona i łatwo o znalezienie wielu miejsc zatrudnienia.

W taki sposób pracuje wiele osób w branży ‘eventowej’, rozrywkowej czy turystycznej. Dziś nie mogą wykonywać swoich obowiązków, ponieważ w Polsce obowiązuje stan epidemii. Brak wydarzeń kulturalnych i turystycznych odbija się na ich poborach, które w krótkim odstępie czasu zostały zniwelowane do zera. Wiąże się to z niemożnością realizacji comiesięcznych zobowiązań, takich jak spłata rat kredytów, opłacenia czynszów czy rachunków.

Większość takich osób reprezentuje tzw. prekariat, czyli kategorię społeczną, charakterystyczną dla współczesnych rynków pracy, obejmująca osoby zatrudnione w ramach elastycznych form zatrudnienia. Są one pozbawione pewności posiadania pracy w długiej perspektywie czasu, a ich dochód jest zależny od liczby zamówień czy zleceń. Nie mogą zaplanować długofalowych inwestycji we własną nieruchomość, ponieważ nie mają gwarancji stałego zatrudnienia, a banki odmawiają im kredytów. Reprezentują oni jednak nie tylko branże eventowo-rozrywkową. Osoby zatrudnione w takiej formie pracują także w polskiej ochronie zdrowia.

Na podstawie wyżej wymienionych przypadków można stwierdzić, iż w czasach kryzysów gospodarczych najbardziej sprawdzają się stabilne formy zatrudnienia, które wymagają od pracodawcy wypłacania wynagrodzenia nawet, gdy występują problemy wynikające z tzw. siły wyższej. Pracownicy mają zapewnione nie tylko wynagrodzenie, ale także inne korzyści socjalne, takie jak zasiłki, zapomogi czy zwykłe zwolnienie lekarskie z wynagrodzeniem chorobowym. W trakcie takich wydarzeń można stwierdzić, że nadmierne wykorzystywanie elastycznych form zatrudnienia przyczynia się do niestabilności zarobku wśród różnych grup społecznych. Rządy starają się temu zaradzić poprzez dopłacanie do wynagrodzeń dla osób zatrudnionych w takiej formie, jednakże takie rozwiązania są skuteczne jedynie w krótkim okresie.

Problemy współczesnej gospodarki są zauważalne w dobie obecnego kryzysu. Brak zabezpieczenia socjalnego dużej grupy pracowników to poważny problem. Widać go jeszcze wyraźnej w krajach, które nie dają gwarancji dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej oraz nie zapewniają płatnych zwolnień lekarskich (jak np. w USA). Pandemia jeszcze bardziej uwidacznia wpływ nierówności społecznych na nierówności w zdrowiu. Kryzys zatem najprawdopodobniej uderzy w najbiedniejszych, którzy nie byli zabezpieczeni na wypadek krachu. Można założyć, iż  w dobie obecnych wydarzeń te nierówności jeszcze bardziej się pogłębiął.

Pojawia się także problem formy pomocy. Kogo wesprzeć? Przedsiębiorców czy samych pracowników? Duże przedsiębiorstwa czy małych detalistów? Koncerny krajowe czy międzynarodowe? Na te pytania dzisiaj muszą odpowiedzieć przedstawiciele wszystkich krajów, w których obecny jest koronawirus. Aktualne tarcze antykryzysowe mogą stanowić jedynie panaceum na krótki okres. Trudno założyć, ile potrwa ten gospodarczy paraliż. Na razie rządy wprowadzają plany krótkoterminowe.  Wszyscy wierzą, iż obecna sytuacja szybko się unormuje. Jednak każdego dnia te nadzieje stają się coraz bardziej płonne.

Osoby sprzątające miasta, podobnie jak pracownicy sklepów spożywczych zostali w ostatnich dniach nazwani „bohaterami codzienności”. |żródło: unsplash

Z punktu widzenia gospodarczego może dojść także do przetasowań na rynku pracy. Wraz z pojawieniem się problemu koronawirusa zobaczyliśmy, jakie zawody są dla naszego społeczeństwa niezbędne. Są to m.in. słabiej opłacani pracownicy ochrony zdrowia, sklepikarze, kierowcy komunikacji zbiorowej, spedytorzy, osoby odpowiedzialne za transport towarów oraz personel dbający o czystość naszego otoczenia. Przez wiele lat były to profesje słabo opłacane, a wręcz przez niektóre grupy społeczne wyszydzane. W kwestii prestiżu prym wiodły do tej pory zawody z branży finansowej lub prace biurowo-korporacyjne, w których uzyskiwało się bardzo wysokie wynagrodzenie. W dobie koronawirusa ich użyteczność okazała się znikoma, a na pierwszą linię wychodzą zawody wcześniej nisko opłacane. Może zmieni to piramidę społeczną, w której zawody  „codziennego heroizmu” staną się bardziej doceniane.

Obecna sytuacja stawia nas jako społeczeństwo przed wyzwaniem. Jak poradzić sobie z nadchodzącym kryzysem gospodarczym? Na co przeznaczyć środki? Jak ukształtuje się rynek po pandemii COVID-19? Może powstanie popyt na nowe usługi? Odpowiedź na te pytania uzyskamy w najbliższych tygodniach.

                                                                                              Kontakt do autora: Maciej Furman


Blog Zdrowia Publicznego, red. M. Furman,red. M. Zabdyr-Jamróz,  Instytut Zdrowia Publicznego UJ CM, Kraków: 2 kwietnia 2020


Źródła:

  1. A recession has probably begun. How bad will a coronavirus-triggered downturn be?Access: 31.03.2020.
  2. Coronavirus: A visual guide to the economic impact. Access: 25.03.2020.
  3. Szwecja kontynuuje „eksperyment”. Otwarte są szkoły, restauracje i stoki narciarskie. Access: 30.03.2020.
  4. Flatten the curve’: why predicting coronavirus infections and deaths is so tricky. Access: 25.03.2020
  5. https://jamanetwork.com/journals/jama/fullarticle/2763667. Access: 25.03.2020.
  6. Przedsiębiorcy będą umierać szybciej niż osoby z koronawirusem”. Rząd ma 11 dni, żeby im pomóc. Access: 20.03.2020.
  7. Prekariat. Access: 30.03.2020.
  8. https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=3049478791741837&id=100000392393203. Access: 02.04.2020.
  9. Firmy w kłopotach dostaną na 40 proc. wynagrodzeń, będzie też pomoc dla osób na umowach zlecenia i o dzieło. Access: 25.03.2020.
  10. Pielęgniarki, kasjerki, ratownicy – zniknięcie bohaterów codzienności doprowadziłoby do wojny wszystkich ze wszystkimi. Access: 17.03.2020.

 


Powrót