[Erasmus] „Jednak to, co dla nas w Erasmusie najpiękniejsze, to ludzie”. O swoich doświadczeniach z wyjazdu do Bielefeld opowiedzą Zofia Ressel i Aleksandra Pasik (#2)

Wizyta w Amsterdamie. | Zdjęcie: Zbiory własne P. Zofii Ressel i P. Aleksandry Pasik

Dzisiaj w mini-cyklu pt. Jak to jest być Erasmusem? – przygotowanym przez Macieja Furmana – o swoich doświadczeniach z wyjazdu w ramach programu Erasmus opowiedzą Zofia Ressel i Aleksandra Pasik. Zofia i Aleksandra brały udział w wymianie w semestrze zimowym roku akademickiego 2017/2018 na uniwersytecie w Bielefeld.


Zdecydowałyśmy się aplikować na wymianę w ramach programu Erasmus+, będąc na drugim roku studiów. Mogłyśmy wybrać pomiędzy uczelniami w Tromso, Kopenhadze, Kłajpedzie oraz trzema niemieckimi. Wybrałyśmy uniwersytet w Bielefeld – mieście niedaleko Dortmundu. Bielefeld jest miastem liczącym 200 tys. mieszkańców, niesamowicie przyjaznym dla studentów. Transport publiczny pozwala na dotarcie praktycznie w każdą część tej miejscowości, a metro (U-Bahn), z którego głównie korzystałyśmy, rzadko się spóźniało i kursowało z dużą częstotliwością. Ponadto Uniwersytet w Bielefeld ma bardzo duży kampus i bogatą ofertę edukacyjną. Dodatkowo oferuje wachlarz zajęć pozalekcyjnych/sportowych – uczestniczyłyśmy w kursie salsy oraz zajęciach z fitness’u. Atutem uniwersytetu jest również nowoczesna stołówka – Mensa – w której studenci za okazaniem legitymacji mogą zjeść (ze zniżką studencką) pyszny obiad, deser czy wypić kawę.  

Jako że uczelnia nie oferowała studiów na kierunku zdrowie publiczne w języku angielskim, musiałyśmy wybrać inny kierunek. Zdecydowałyśmy się na psychologię, a wszystkie zajęcia, które odbywały się w tym semestrze na naszej macierzystej uczelni w Polsce – musiałyśmy nadrobić i zdać egzaminy w sesji. Nasza wymiana rozpoczęła się już na początku września. Spakowane na pół roku w dwie walizki, poleciałyśmy do Dortmundu, a następnie pociągiem dostałyśmy się do Bielefeld, gdzie na dworcu czekał na nas nasz „mentor”, który pomagał nam zaaklimatyzować w pierwszych dniach pobytu w Niemczech. Przywitał nas koszem niemieckich słodyczy i zawiózł do akademika.

Przez pierwsze trzy tygodnie uczestniczyłyśmy w intensywnym kursie języka niemieckiego. W tym czasie trwał również Orientation Week, podczas którego brałyśmy udział w wycieczkach i spotkaniach integracyjnych wraz z innymi Erasmusami. Wspólnie zwiedziliśmy muzea, zoo, braliśmy udział w grze terenowej, ale też chodziliśmy na kręgle czy karaoke. Zorganizowano także wspólny obiad nazywany „Potlock”. Ideą tego spotkania było przygotowanie przez uczestników programu Erasmus tradycyjnych dań z kraju, z którego dana osoba pochodziła. My zrobiłyśmy pierogi leniwe z cynamonem.

W związku z tym, że zostałyśmy zakwaterowane w akademiku, gdzie mieszkały osoby z całego świata, tym bardziej miałyśmy okazję zintegrować się z pozostałymi studentami z wymiany. Organizowaliśmy wspólne wieczory gotując ulubione potrawy z naszych regionów, grając i bawiąc się.

Kampus na Uniwersytecie w Bielefeld.| Zdjęcie: Zbiory własne P. Zofii Ressel i P. Aleksandry Pasik

Erasmus to też (wbrew opiniom niektórych) czas nauki. Dla nas było to tym bardziej utrudnione, że oprócz zajęć z psychologii oraz kursów angielskiego i niemieckiego w Bielefeld, musiałyśmy również poświęcić sporo czasu na samodzielną naukę, przygotowanie projektów i pisanie esejów na przedmioty z naszej macierzystej uczelni. Nie miałyśmy taryfy ulgowej – musiałyśmy same opanować cały materiał, by po powrocie do Polski zdać wszystkie kolokwia i egzaminy.

Erasmus wspominamy również jako czas wielu pięknych podróży – miałyśmy okazję zwiedzić Nadrenię Północną, zahaczając o jarmarki świąteczne w kilku miastach. Oprócz tego udało nam się polecieć do Londynu, Paryża i Amsterdamu. Jednak to, co dla nas w Erasmusie najpiękniejsze, to ludzie. To właśnie ze względu na nich powrót do domu był bardzo trudny. Teraz mamy przyjaciół w wielu miejscach na świecie i gdziekolwiek podróżujemy, mamy się tam z kim spotkać. Do dzisiaj utrzymujemy przyjaźnie mimo dzielących nas setek, czy nawet tysięcy kilometrów. W wakacje poleciałyśmy do Stambułu do naszych tureckich znajomych, później odwiedziła nas w Krakowie koleżanka z Holandii, a będąc na wyjazdach służbowych w Paryżu, Zosia każdą wolną chwilę spędza z przyjaciółmi poznanymi właśnie na wymianie.

Erasmus to niesamowita przygoda, którą polecamy każdemu! Oferta wyjazdów z naszego wydziału rozszerza się o kolejne uczelnie i same z chęcią wybrałybyśmy się na kolejną wymianę. Nawet jeśli wymaga to wyjścia poza strefę własnego komfortu to warto pokonać swój strach, by przeżyć coś wyjątkowego. Życzymy każdemu, żeby miał możliwość doświadczyć tak niezapomnianych wrażeń jak my przebywając na Erasmusie w Bielefeld.

 

Gdzie można pojechać na Erasmusa studiując w Instytucie Zdrowia Publicznego. Pełna lista miejsc tutaj:

https://izp.wnz.cm.uj.edu.pl/pl/dlastudentow/wyjazdy-zagraniczne-wymiana-studencka-i-studia-za-granica/.


Blog Zdrowia Publicznego, red. Maciej Furman, Instytut Zdrowia Publicznego UJ CM, Kraków: 8 kwietnia 2020


 


Powrót