Pandemia: Czy społeczne dystansowanie szkodzi gospodarce? Doświadczenia historyczne

Policjanci z miasta Seattle w stanie Waszyngton, grudzień 1918 | źródło: wikimedia commons

Autor: Michał Zabdyr-Jamróz

W niedawnym tekście na naszym Blogu omawialiśmy stojący przed nami dylemat wyboru między strategią supresji (tłumienia) – ze społecznym dystansowaniem – a strategią łagodzenia z dążeniem do odporności stadnej przez pozwolenie na rozprzestrzeniania się choroby. Wyjaśniliśmy powody, dla których raport zespołu Imperial College przekonał rząd Zjednoczonego Królestwa do odstąpienia od polityki łagodzenia i do zdecydowanego wyboru supresji.

Od tego czasu predykcje z raportu Imperial College spotkały się z krytyką jako nazbyt pesymistyczne, m.in. ze strony epidemiologów i biostatystyków: Sunetra Gupty z Oksfordu oraz Johna Ioannidisa ze Stanfordu. Co istotne, o ile obaj raczej skłaniają się do dużo bardziej optymistycznych szacunków, przyznają że póki co podejmowane działania powinny być oparte na szacunkach pesymistycznych i dlatego rekomendują odstępowanie od strategii supresji dopiero po uzyskaniu liczniejszych i bardziej wiarygodnych danych. Właśnie dlatego Ioannidis – jak wyjaśnia w wywiadzie – poddał się samoizolacji i z zrezygnuje niej dopiero jak dowody mu na to pozwolą.

 

Ekonomiczny argument przeciw supresji

Druga z najbardziej wpływowych krytyk strategii supresji wynika z obawy o poważne szkody ekonomiczne. Pytanie o sytuację ekonomiczną – a także o inne wymiary izolacji społecznej – jest ważne także z perspektywy pełnego zakresu uwarunkowań zdrowia populacji. Ważny argument dotyczy tego, abyśmy nie popadali w tunelowe widzenie i usiłowali wyłącznie ograniczać zgony wywoływane COVID-19 i byśmy nie zapomnieli w tym wszystkim o innych przyczynach śmierci oraz szkód dla zdrowia. I istotnie, zgodnie za aktualnymi modelami społecznych determinantów zdrowia, bowiem jest tak, że konsekwencje kryzysów gospodarczych takie jak wysokie bezrobocie przekładają się wyraźnie na kondycję zdrowotną populacji.

Odpowiadając na te krytykę trzeba zaznaczyć na początku, że brak supresji niekoniecznie ocali gospodarkę od kryzysu „kosztem nieco większej umieralności”. Sama społeczna reakcja na pandemię – nawet przy braku interwencji władz – doprowadziła już do paraliżu niektórych gałęzi gospodarki. Dodatkowo, brak państwowego wsparcia dla społecznego dystansowania stawia w trudnej sytuacji tych, którzy się go podejmą. Wygląda więc na to, że w tej chwili stoimy przed wyborem mniejszej katastrofy. Jednak wciąż brakuje nam najbardziej rzetelnych dowodów i konkretnych prognoz, które ułatwiłyby podejmowanie decyzji.

 

Czy supresja zaszkodziła gospodarce USA sto lat temu?

Interesująca w tym kontekście jest niedawna – przedłożona 26 marca, więc jeszcze nierecenzowana – analiza ekspertów z amerykańskiego Systemu Rezerwy Federalnej i MIT [1]. Badacze usiłowali odpowiedzieć na dwa zestawy pytań:

  1. „Po pierwsze, jakie są rzeczywiste skutki gospodarcze pandemii? Czy skutki ekonomiczne są tymczasowe czy trwałe?”
  2. „Po drugie, w jaki sposób lokalne reakcje zdrowia publicznego wpływają na ekonomiczną dotkliwość pandemii? Czy interwencje niefarmaceutyczne (non-pharmaceutical interventions, NPI), takie jak dystansowanie społeczne, mają koszty ekonomiczne, czy też polityki spowalniające rozprzestrzenianie się pandemii również zmniejszają jej ekonomiczną dotkliwość?”

By odpowiedzieć na te pytania badacze zbadali skutki gospodarcze pandemii grypy hiszpanki 1918-1920 dla różnych obszarów USA. Zauważają oni, że „NPI wdrożone w 1918 r. przypominają wiele polityk stosowanych w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się COVID-19, w tym zamykanie szkół, teatrów i kościołów, zakazy zgromadzeń publicznych i pogrzebów, kwarantanny podejrzanych przypadków i ograniczone godzin pracy”. Wyniki badania przedstawiają się następująco:

  1. Odpowiadając na pierwsze pytania: „obszary bardziej dotknięte pandemią grypy z 1918 r. odnotowały gwałtowny i trwały spadek realnej aktywności gospodarczej”.
  2. W kwestii drugiej: „wczesne i rozległe inwestycje niefarmaceutyczne nie mają negatywnego wpływu na lokalne wyniki ekonomiczne. Wręcz przeciwnie, miasta, które interweniowały wcześniej i bardziej agresywnie, doświadczają względnego wzrostu realnej aktywności gospodarczej po pandemii.”

Co ciekawe, wyniki tego badania empirycznego prowadzą do odmiennych konkluzji niż modele teoretyczne [2], które prognozują, że strategia supresji wymaga osłabienia aktywności gospodarczej ze skutkami średniookresowymi. Autorzy opracowania empirycznego podsumowują, że szybkie interwencje zdrowia publicznego takie jak dystansowanie społeczne, przynoszą nie tylko obniżenie umieralności w populacji, ale też mają zalety ekonomiczne w perspektywie średnio i długookresowej.

 

Co to badanie mówi nam o aktualnej pandemii COVID-19. Zaznaczyć należy, że odnosi się ono wyłącznie do pandemii hiszpanki z lat 1918-1920 w USA. Dotyczy więc innej choroby i zupełnie innego systemu gospodarczego – w wymiarze historycznym i geograficznym. Trudno powiedzieć, czy te same wnioski będzie można wysnuć na temat naszych aktualnych wyzwań. Badania te sugerują jednak, że o ile supresja choroby znacznie spowalnia gospodarkę na czas swojego zastosowania, to sama epidemia może jej zaszkodzić na czas tym dłuższy im bardziej opieszale jest zwalczana.

Kontakt do autora: Michał Zabdyr-Jamróz


Blog Zdrowia Publicznego, red. M. Zabdyr-Jamróz, Instytut Zdrowia Publicznego UJ CM, Kraków: 3 kwietnia 2020


Źródła:

  1. Correia, S. Luck, E. Verner, Emil (2020), Pandemics Depress the Economy, Public Health Interventions Do Not: Evidence from the 1918 Flu SSRN (March)
  2. S. Eichenbaum, S. Rebelo, M. Trabandt (2020). The macroeconomics of epidemics. Working Paper 26882, National Bureau of Economic Research 

 

 


Powrót