[Absolwenci] Perspektywy w zdrowiu publicznym: Rozmowa z Anną Wcisło

Przedstawiamy pierwszy z cyklu tekstów, w których zadajemy pytania absolwentom Instytutu Zdrowia Publicznego na temat ich kariery [Absolwenci]. Celem cyklu jest prezentacja doświadczeń i perspektyw (w tym cennych porad zawodowych) profesjonalistów zdrowia publicznego zarówno w Polsce, jak i na świecie. Zaczynamy od wywiadu z Anną Wcisło, która dzieli się swoimi doświadczeniami m.in. z Komisji Europejskiej i z Europejskiego Oddziału Światowej Organizacji Zdrowia. Wywiad poprowadził Michał Zabdyr-Jamróz.


Porozmawiajmy o perspektywach młodej, zaczynającej karierę absolwentki zdrowia publicznego, ale zacznijmy od początku. Jak trafiłaś do naszego Instytutu?

Anna Wcisło w Irlandii Północnej w czasie gdy pracowała w oddziale Dyrektoriatu Generalnego ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności | To i pozostałe zdjęcia pochodzą ze zbiorów prywatnych Anny Wcisło

Anna Wcisło: Moja przygoda ze zdrowiem publicznym na Uniwersytecie Jagiellońskim zaczęła się w 2010 roku. Szczerze? Studia na tym kierunku były moim planem B, gdyż od dziecka marzyłam o byciu lekarzem. Niestety, a może stety, wyniki egzaminu maturalnego, pomimo że były dobre, to nie pozwoliły mi dostać się na wymarzony kierunek. Wybrałam zdrowie publiczne, bo bardzo chciałam pozostać w sektorze zdrowotnym i mieć wpływ na życie i zdrowie szarego Kowalskiego. I choć na początku studiowania miałam wątpliwości co do słuszności swojej decyzji, tak z biegiem czasu zaczęłam odkrywać uroki i potencjał tego kierunku.

Jak wyglądały twoje studia?

Studia? Nie ukrywam, że czasem nie było lekko, ponieważ zajęcia za „mojej kadencji” były często prowadzone od rana do późnych godzin popołudniowych. Śmiałam się nawet, że nie są to studia dzienne, a całodzienne.

O, tak. To była istna plaga jeszcze parę lat temu. Zresztą nie tylko na zdrowiu publicznym, ale i na innych kierunkach i wydziałach, nawet w naukach społecznych. Na szczęście od paru lat odchodzimy od tego. Szczególnie u nas harmonogramy są już tak tworzone, żeby łatwiejsze było godzenie zajęć z pracą zarobkową.

 

W Europejskim Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA)

To świetna wiadomość, bardzo się cieszę. Jeśli chodzi o same studia to były naprawdę w porządku, choć wiadomo, że jedne zajęcia były mniej, a inne bardziej interesujące i przydatne. Te, które mi szczególnie przypadły do gustu były powiązane z biostatystyką, epidemiologią, zdrowiem i środowiskiem. Studia w IZP dały mi kilka fajnych możliwości rozwojowych – udział w kołach naukowych, wyjazd na praktyki oraz wiedzę z różnych dziedzin nauki. To pozwoliło mi wybrać, czym tak naprawdę chciałabym się zajmować.

 

Studenci od zawsze mieli obowiązkowe praktyki zawodowe. Gdzie Ty odbyłaś swoje?  

Praktyki wakacyjne odbyłam, pracując w projekcie badawczym w Beskidzie Wyspowym. Samą ideę projektów naukowych w tamtym rejonie zapoczątkowała prof. Grażyna Jasieńska. Znaczna część studentów, absolwentów, a nawet obecnych pracowników Instytutu jest i była w nie zaangażowana. Dla mnie to było fantastyczne doświadczenie, bo nie ukrywam, że udział w takiego typu badaniu, które wiązało się z kontaktem z drugim człowiekiem (rekrutacja, przeprowadzenie wywiadów, kwestionariuszy i pomiarów, np. wagi i wzrostu) był dla mnie czymś szalenie interesującym! Przy projekcie współpracowałam głównie z Laurą Klein, która przyjechała z Uniwersytetu Harvarda do Polski robić swój projekt doktorski.

Siedzibą Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA) jest Lizbona

W tym samym czasie odbywał się równoległy projekt, już stricte pod egidą UJ. Obie drużyny wzajemnie się wspierały i po godzinach pracy wspólnie spędzały czas. Bardzo miło wspominam ten okres, gdyż dane mi było lepiej poznać innych praktykantów i pracowników IZP, a w szczególności dr Ilonę Nenko i dr Andrzeja Galbarczyka, którzy zawsze byli chętni, by dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem. Dodatkowo bezpośrednia praca z Laurą dała mi możliwość rozgadania się po angielsku, co było świetnym treningiem przed moim wyjazdem na Erasmusa do Holandii.

Erasmus to świetny program wyjazdowy dla studentów. Opowiedz nam proszę trochę o doświadczeniu bycia Erasmusem. Kiedy to było?

Na trzecim roku zdecydowałam się na Erasmusa na Uniwersytecie w Maastricht. Organizacja wyjazdu, w tym znalezienie mieszkania było nie lada wyczynem. Początki na samej uczelni nie były najłatwiejsze; wykłady, projekty grupowe, ogromna liczba artykułów do przeczytania sprawiały, że nie jeden raz poddawałam się podczas robienia notatek. Na szczęście z biegiem czasu, przyswajanie materiału stało się łatwiejsze.

Mój pobyt w Maastricht (European Public Health) miał początkowo trwać tylko pół roku, ale będąc tam na miejscu zrozumiałam, że ten wyjazd to nie tylko ciekawy wpis do mojego CV, ale również fantastyczni ludzie i atmosfera, z którą ciężko by mi było się rozstać po jednym semestrze. Samo odnalezienie się w nowej rzeczywistości, poznanie innych studentów oraz nawiązanie bliższych relacji zajmuje trochę czasu, dlatego wiedziałam, że powrót po jednym semestrze nie dałby mi pełnej satysfakcji.

Decyzja o przedłużeniu mojego pobytu oczywiście miała też swoje konsekwencje, a mianowicie większą liczbę egzaminów do zdania po przyjeździe. Nie było łatwo, naprawdę… nieprzespane noce, płacz i zwątpienie we własne możliwości towarzyszyły mi nie jeden raz. Licencjat, egzaminy i prace zaliczeniowe zarówno w Maastricht, jak i Krakowie sprawiły, że był to najbardziej wyczerpujący, a zarazem satysfakcjonujący – po zdaniu i oddaniu pracy – rok w mojej karierze.

A dlaczego zdecydowałaś się na Holandię?

W EMCDDA

Holandia została wybrana przeze mnie nieprzypadkowo. Był to jedyny kraj, gdzie nauka przedmiotów odbywała się całkowicie w języku angielskim. Uczelnie w Hiszpanii i Niemczech, z którymi nasz Instytut też miał podpisane umowy, odpadły w sposób naturalny. Dodatkowym motywatorem była świadomość, że moja siostra mieszka po sąsiedzku w Brukseli, oddalonej o niecałe dwie godziny drogi pociągiem od Maastricht. Powracając do tematu, Erasmus był dużym wyzwaniem – nowe miejsce i ludzie, a przede wszystkim nauka w języku obcym.

Uczelnia w Maastricht zaskoczyła mnie pozytywnie na wielu płaszczyznach. Jej zaplecze naukowe oraz infrastruktura jakie oferowała były dla mnie oszałamiające; chociażby biblioteka z ogromną ilością pozycji naukowych, sprzęt komputerowy, sale wykładowe, specjalne „boxy” do nauki w kompletnej ciszy, gniazdka elektryczne na każdym kroku. Dla mnie to był naprawdę wielki szok w porównaniu do IZP, który niestety wtedy był jeszcze przed remontem. Jak dobrze wiemy, nie samą nauką człowiek żyje i dlatego nie mogę tutaj pominąć jednego z najważniejszych elementów wyjazdu – ludzi, z którymi miałam okazję dzielić każdą chwilę wolnego czasu.

Czy jak wyjechałaś na Erasmusa miałaś certyfikaty potwierdzające znajomość angielskiego?

Nie. Jedyny certyfikat, jaki posiadałam, to był certyfikat z UJ, który potwierdzał znajomość języka angielskiego na poziomie B2. Wiem, że nie raz w ogłoszeniach jest napisane, że konkretne certyfikaty potwierdzające znajomość danego języka są wymagane, jednak zawsze należy próbować, bo czasami rozmowa kwalifikacyjna przez telefon czy zaświadczenie ze studiów jest już w stanie potwierdzić nasze rzeczywiste umiejętności.

Co dalej? Co robiłaś po Maastricht? Jakie były Twoje kolejne przygody?

Po powrocie z Holandii nastały dla mnie ciężkie czasy – czas oddania pracy licencjackiej oraz zdania wszystkich egzaminów. Swoją pracę pisałam na temat turystyki zdrowotnej. Skąd taki temat? A mianowicie dzięki mojemu uczestnictwu w Kole Naukowym Ekonomiki Zdrowia. Podczas drugiego roku studiów we wspomnianym kole zrobiłam prezentację, a następnie napisałam pracę na konferencję o zjawisku turystyki medycznej. Swoją drogą nie przepadam za wystąpieniami publicznymi, dlatego za wsparcie w tym wszystkim chciałabym podziękować dr Katarzynie Dubas-Jakóbczyk.

W Komisji Europejskiej

Ta spontaniczna decyzja zaprocentowała rok później, kiedy to dostałam zaproszenie od Polsko-Brytyjskiej Izby Handlowej do przeprowadzenia wykładu w Ambasadzie Polskiej w Londynie podczas wydarzenia promującego polską gospodarkę. Udało mi się dzięki temu odbyć moją pierwszą wycieczkę na Wyspy, która na dodatek była opłacona przez organizatorów. Podczas mojego krótkiego pobytu odwiedziłam przy okazji Sheffield, gdzie akurat w tamtym momencie przebywały na Erasmusie moje dwie najlepsze przyjaciółki z Holandii, oraz dr Ilonę Nenko, z którą wcześniej współpracowałam przy projekcie w Słopnicach, a która na Uniwersytecie w Sheffield robiła wtedy post-doca.

A co z kontynuacją nauki na studiach magisterskich? Nie planowałaś?

Erasmus, a przede wszystkim pobyt w Maastricht, bardzo mi się podobał, dlatego podjęłam decyzję o odbyciu tam moich studiów magisterskich. Jako że nie mogłam liczyć na stypendium i pełne pokrycie kosztów utrzymania oraz czesnego ze strony mojej rodziny, postanowiłam zrobić sobie rok przerwy w studiowaniu i udać się do Brukseli, by tam zarobić na studia. Pracowałam jako niania, a przy okazji zrobiłam intensywny kurs języka francuskiego. Rok minął i od września znowu byłam na holenderskiej ziemi. Powrót do Maastricht nie był już aż takim wyzwaniem jak za pierwszym razem, gdyż wiedziałam z czym taki wyjazd się wiąże.

Studia składały się z dwóch części: stricte nauka oraz odbycie praktyk, podczas których należało dokończyć pracę magisterską. Podczas samego studiowania zaangażowałam się w pomoc przy organizacji konferencji i szczytu zdrowotnego, dzięki którym dane mi było podszkolić swoje umiejętności logistyczne i organizacyjne. Poznałam wielu interesujących ludzi, w tym głównych organizatorów oraz ekspertów, z którymi udało mi się zamienić jedno lub dwa słowa i wymienić danymi kontaktowymi. Ludzie znają ludzi i to właśnie dzięki nim można się dowiedzieć o ofertach stażowych, pracy czy szkoleniach.

Ale wracając do tematu pracy magisterskiej oraz mojego wyjazdu na praktyki… w Maastricht podjęłam decyzję o pisaniu pracy na temat HIV, co jak się okazało później było strzałem w dziesiątkę, bo wybór tej tematyki ułatwił mi w znacznym stopniu dostanie się na praktyki do WHO. Moja uczelnia miała bardzo dobre kontakty z tą organizacją, jednak musiałam też ich sama przekonać, pisząc odpowiedni list motywacyjny, bo kandydatów było kilku. Na szczęście się udało!

Fantastycznie. A czym zajmowałaś się w czasie stażu w WHO?

Kopenhaga, siedziba Europejskiego Oddziału WHO

W Kopenhadze zajmowałam się organizacją dużej konferencji, analizą danych i pisaniem raportów. Mój staż trwał trzy i pół miesiąca, podczas którego nie tylko wiele się nauczyłam, ale też poznałam wspaniałych ludzi. Moi współpracownicy oraz szefowie byli bardzo wspierający, więc kiedy miałam jakiekolwiek pytania, to zawsze mogłam śmiało ich prosić o pomoc. Wiadomo, część rzeczy można wyczytać w publikacjach, jednak informacje z pierwszej ręki, od osób, które brały udział w misjach, były naprawdę bezcenne.

Jednak nie wszystko poszło gładko tak, jak sobie to wymarzyłam. Niestety z powodów zdrowotnych oddanie mojej pracy magisterskiej przeciągnęło się znacznie w czasie. To był dla mnie bardzo trudny rok… Zaraz po stażu wróciłam do Krakowa, gdzie walczyłam zarówno z chorobą, jak i z magisterką. Byłam też wolontariuszką w Stowarzyszeniu „Jeden Świat”, gdzie przeprowadziłam akcję edukacyjną skierowaną do studentów, głównie tych przebywających na Erasmusie w Krakowie.

Na czym polegała ta akcja edukacyjna?

Przy pomocy Stowarzyszenia, zorganizowałam akcję profilaktyczną w jednym z krakowskich klubów, gdzie przeprowadziłam quiz, w którym młodzi ludzie mogli sprawdzić swoją wiedzę, a właściwie niestety niewiedzę na temat ryzykownych zachowań i infekcji przenoszonych drogą płciową. Specjalnie na tę akcję opracowałam też ulotkę w języku angielskim, którą można było dostać w punktach diagnostycznych i niektórych klubach nocnych. Swoją drogą zapraszam wszystkich na stronę Stowarzyszenia, gdzie można się dowiedzieć między innymi o możliwości zrobienia darmowego i anonimowego testu na HIV. Nie ukrywam, że cała akcja i praca w tym NGO była bardzo dla mnie ważna, bo wiedziałam, że dzieląc się wiedzą, mogę kogoś ustrzec przed zakażeniem HIV lub innymi infekcjami przenoszonymi drogą płciową.

Ulotka przygotowana przez Annę Wcisło dla Stowarzyszenia Jeden Świat

Oprócz mojej pracy dla Stowarzyszenia, kolejny raz miałam okazję brać udział we wspólnym projekcie Instytutu Zdrowia Publicznego i Uniwersytetu Harvarda. Mój pierwszy projekt miał miejsce w wakacje tuż przed moim wyjazdem na Erasmusa, podczas którego miałam możliwość współpracy z Laurą Klein. Drugi projekt również odbywał się w okolicy Słopnic (Jurków) i miał na celu zbadanie wpływu czynników środowiskowych na kompozycję mleka matki i na rozwój systemu immunologicznego u dzieci. Oba projekty były bezcenne, nie tylko ze względu na interesującą tematykę, zakres moich obowiązków i możliwości wpisania ciekawych pozycji do CV, ale przede wszystkim przez możliwość pracy z fantastycznymi ludźmi.

Moje CV – z doświadczenia na doświadczenie – zaczynało coraz lepiej wyglądać i zyskiwać na sile, tak jak na szczęście stopniowo i moje zdrowie. Udało mi się też wreszcie skończyć magisterkę. Dlatego, pod koniec roku… zaaplikowałam spontanicznie do Komisji Europejskiej – po raz trzeci z rzędu… – i EMCDDA (Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii) w Portugalii.

I jak poszło?

Od złożenia aplikacji minęło kilka miesięcy zanim się dowiedziałam, że zainteresowane są mną aż trzy działy z DG SANTE, czyli Dyrektoriatu Generalnego ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności (Belgia, Luksemburg i Irlandia). 

Grange w Irlandii jest siedzibą jednego z oddziałów Dyrektoriatu Generalnego ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności

Ostatecznie wybrałam miejscowość Grange w Irlandii, gdyż tematyka lekooporności, którą zajmuje się tamtejszy ośrodek, najbardziej mnie zainteresowała. Wiem, że Komisja Europejska raczej wszystkim się kojarzy głównie z siedzibą w Brukseli i muszę przyznać, że w tamtym momencie nie miałam pojęcia, że Directorate F, który w dużym stopniu jest odpowiedzialny za przeprowadzanie audytów w UE i poza nią, znajduje się właśnie pod Dublinem. Moim głównym zadaniem tam była analiza kwestionariuszy na temat lekooporności (stosowanie antybiotyków u ludzi i zwierząt, informacja o receptach itp.), które zostały wysłane do krajów spoza Unii Europejskiej. Ciekawe wnioski zostały wysnute z informacji uzyskanych z kwestionariuszy. Raport opublikowany przez Komisję Europejską będzie namacalnym dowodem mojej pracy w KE.

W ramach tego stażu, miałam możliwość wyjazdu na Łotwę, gdzie przeprowadzana była misja mająca na celu zapoznanie się z problematyką rozważnego stosowania środków przeciwdrobnoustrojowych, głównie antybiotyków. Super doświadczenie – możliwość spotkania się z weterynarzami, lekarzami, osobami z Ministerstwa. Odwiedziliśmy hodowlę krów, zwierząt futerkowych i drobiu. Staż naprawdę świetnie wspominam.

Wspomniałaś już o tym, że dobrze jest budować i podtrzymywać kontakty osobiste. Oprócz tego, na co trzeba zwracać uwagę? Co jest najważniejsze we własnej dyscyplinie, żeby udało się realizować tego typu marzenia?

Wydaje mi się, że przede wszystkim trzeba mieć w głowie jedną myśl, że nie studiuje się dla kogoś: nie dla mamy, nie dla pana profesora – ale dla siebie. Nie można brać studiów za karę, bo czasami mi się tak wydawało, że część z nas, zresztą ja chyba też na początku, tak trochę do tego podchodziłam i zastanawiałam się też, co ja tutaj robię, po co mi to wszystko, bo i tak skończę w sklepie. Pamiętam, jak siedziałam na wykładzie z moją przyjaciółką u prof. Cezarego Włodarczyka, który wspominał coś o WHO. Zaśmiałam się sarkastycznie, że na pewno po zdrowiu publicznym uda mi się tam pracować. Nie wierzyłam, że to osiągalne. A tak naprawdę to marzenie się już po części spełniło! Tylko by to osiągnąć, musiałam przejść pewną drogę. 

To ładna anegdota. A jeszcze, zapewne, wiele przed Tobą. Co z Twojej perspektywy pomaga zdobyć prace po studiach?

Klaudia Kępa (stażystka), Fleur van Roy (przyjaciółka Klaudii), Antón Gomez-Escolar (stażysta) i Anna

Niestety to nie jest tak, że kończysz same studia i wszyscy pracodawcy czekają na ciebie z otwartymi ramionami. Musisz pokazać się na rynku – pokazać, że ci zależy. Tak naprawdę ludzi po samych studiach jest masa. W dzisiejszym świecie trzeba się wykazać czymś więcej. Nie ukrywam, że starałam się robić dużo rzeczy w moim życiu. Od wolontariatów po pomoc przy różnego typu wydarzeniach i konferencjach zdrowotnych, by właśnie jakoś to swoje CV wzbogacić. Brałam udział w darmowych kursach internetowych, po których w razie konieczności można wykupić certyfikat. Był czas, kiedy nie miałam pracy, ale właśnie wtedy robiłam te kursy internetowe czy angażowałam się w pomoc przy wydarzeniach sportowych czy kulturalnych (organizacja, logistyka, pomoc osobom niepełnosprawnym). Brałam udział też w różnego typu warsztatach, czy to właśnie podczas mojego wolontariatu w Stowarzyszeniu Jeden Świat, podczas którego zdobyłam certyfikat „Lidera środowiskowego HIV”. Te wszystkie rzeczy naprawdę procentują. Pracodawca widzi cię jako osobę aktywną i zaangażowaną, która chce robić coś więcej niż tylko studiować czy spędzać czas na imprezowaniu.

Jednak przede wszystkim wydaje mi się, że najważniejszym punktem zwrotnym w mojej karierze był wyjazd na Erasmusa, który otworzył mi wiele dróg. Sprawił, że stałam się odważniejsza, bo nie ukrywam, że z wyjazdu na wyjazd czuję się coraz mniej zestresowana. Przed moim Erasmusem panikowałam – nie mam mieszkania, nie znam nikogo, jak ja sobie dam radę z językiem angielskim?! A jak w kwietniu miałam jechać do Lizbony to na 2 tygodnie przed wyjazdem ciągle nie miałam mieszkania. Ale nie panikowałam, bo już wiedziałam, że wszystko się ułoży, i że będzie dobrze.

Co robisz w Lizbonie?

Lizbona: Anna z Kim Beentjes

Kolejny staż. Tym razem w EMCDDA, czyli w instytucji, która zajmuje się narkomanią i narkotykami (Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii). Agencja mieści się w Lizbonie, tuż nad rzeką, w niedalekiej odległości od oceanu. Nie ukrywam, że byłam dość podekscytowana przed moim pierwszym wyjazdem do ciepłego kraju. W EMCDDA, pracuję w dziale zdrowia publicznego i zajmuję się głównie analizą danych. Na przestrzeni ostatnich miesięcy siedziałam po uszy między innymi w kokainie, marihuanie i nowych substancjach psychoaktywnych, opracowując dane statystyczne, wnioski z literatury i spotkań z ekspertami. Oprócz tego miałam okazję odbyć kurs podyplomowy na temat narkotyków ich popytu, podaży i polityki publicznej. Chciałabym jeszcze dodać, że przed podjęciem decyzji o wyjeździe do Lizbony, od czterech miesięcy pracowałam już w Krakowie w jednej z międzynarodowych firm consultingowych. Wspominam o tym doświadczeniu, bo pokazuje ono jak ważne jest stworzenie odpowiedniego profilu na LinkedIn. Dzięki tej platformie, w pewnym stopniu, praca znalazła mnie sama, gdy jeden z jej obecnych pracowników skontaktował się ze mną i w wyniku naszej rozmowy, zostałam zaproszona na rozmowę rekrutacyjną z głównym założycielem firmy oraz szefową oddziału w Polsce. Dlatego naprawdę polecam wszystkim by zainwestowali godzinę lub dwie na stworzenie swojego profilu. Pracę tę bardzo dobrze wspominam, wiele się w niej nauczyłam i miałam szczęście ponownie poznać naprawdę super ludzi i spotkać wielu absolwentów zdrowia publicznego. Aczkolwiek jak dostałam propozycję z Portugalii, o której zawsze marzyłam, postanowiłam porzucić tutejsze stabilne życie i umowę o pracę, żeby kolejny raz zacząć wszystko od nowa.

Twoja historia wygląda w sumie, jak jedno wielkie pasmo sukcesów. Miałaś jakieś niepowodzenia? A jeśli tak, to opowiedz nieco o tym jak radziłaś sobie z nimi? Wzmiankowałaś o swoich próbach i niepowodzeniach. Powiedz coś więcej o radzeniu sobie z niepowodzeniami i życiowymi problemami.

Anna jest współautorką raportu EMCDDA pt. Recent changes in Europe’s cocaine market: results from an EMCDDA trendspotter study | www.emcdda.europa.eu

Z porażek tych bardziej „zawodowych” – aplikacja o staż w Komisji Europejskiej, do której dostałam się dopiero za trzecim podejściem. Jednak za każdym razem wyciągałam z tego jakąś lekcję – był to dla mnie kopniak motywacyjny, by „podrasować” swój życiorys i doszlifować list motywacyjny. Czasami należy zacisnąć zęby i z pokorą przyjąć, że są od nas lepsi. Ważne, by się nie załamywać, a zastanowić się, co zrobić by zwiększyć swoje szanse i zostać wybranym w następnej turze. Najważniejsze to nigdy się nie poddawać i zawsze patrzeć z nadzieją, że wszystko się jakoś ułoży. Wiadomo, czasami zdarzają się takie sytuacje, zwłaszcza te związane ze zdrowiem osobistym czy osób bliskich, że cały świat się wali, dosłownie się wali… wtedy całe życie ulega przewartościowaniu. Zmieniają się priorytety i skupiamy się na drobnych rzeczach, do których wcześniej nie przywiązywaliśmy aż takiej wagi. Zgadzam się całkowicie z powiedzeniem, że człowiek docenia coś, gdy dopiero to straci. Tak ekstremalne chwile ukazują, jakim jesteśmy człowiekiem i co jest dla nas najważniejsze. Moje życie to nie tylko pasma radosnych i beztroskich chwil, bo wielokrotnie byłam narażona na niepowodzenia czy problemy osobiste/rodzinne.

Chciałabym jeszcze tutaj dorzucić, że gdyby nie wsparcie mojej rodziny i przyjaciół, nie jeden raz zapewne bym się poddała. Cieszę się, że poznałam tak wspaniałych ludzi na swojej drodze, którzy naprawdę byli dla mnie w przysłowiowej „biedzie”. Jestem wielką szczęściarą, że urodziłam się w rodzinie, gdzie wartości takie jak empatia i troska o drugą osobę odgrywają wielką rolę.

Co sądzisz o perspektywach osoby wykształconej w zdrowiu publicznym? U nas profesja ta jest wyraźnie niedoceniana i decydentom trzeba o niej przypominać w kontekście takich problemów jak „braku wykwalifikowanego personelu, który mógłby przejąć funkcje wspierające lekarzy w procesach administracyjnych”. Z drugiej strony, opowiadałaś o tym, że w krajach Europy Zachodniej zdrowie publiczne jest nie tylko doceniane, nie tylko gwarantuje zatrudnienie, ale jest wręcz profesją prestiżową.

Anna Wcisło gotowa do działania w zdrowiu publicznym! Zaopatrzona w stosowny kask WHO (bezpieczeństwo przede wszystkim!)

To prawda. W Polsce zdrowie publiczne niestety jeszcze nie jest doceniane i trzeba powalczyć, pokombinować i poszukać, żeby znaleźć przyzwoitą pracę w zawodzie. Jednak z mojego doświadczenia za granicą i liczby ofert jaką przejrzałam mogę stwierdzić, że „na Zachodzie” kierunek ten cieszy się dość sporym zainteresowaniem wśród pracodawców. Dość często można znaleźć oferty, a już zwłaszcza te w instytucjach UE i agendach Narodów Zjednoczonych, że poszukiwany jest specjalista zdrowia publicznego. Sytuacja na rynku pracy się zmienia i wydaje mi się, że rośnie też stopniowo świadomość pracodawców. Oczywiście dużo zależy od szczęścia, ale przede wszystkim od nas samych i pracy nad naszym życiorysem i znajomością języków obcych. Zdrowie publiczne jest interdyscyplinarnym kierunkiem, który pozwala znaleźć i wybrać te elementy, które nas najbardziej interesują. Praca w administracji, oddanie się nauce, szerzenie zachowań prozdrowotnych czy zostanie analitykiem w branży zdrowotnej to tylko niektóre z możliwości, które dają te studia. Naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie! Te studia to dobry punkt startu w dalszą karierę.

Bardzo dziękuję za ciekawą rozmowę i życzę ci dalszych sukcesów!


Na podstawie rekomendacji Anny Wcisło i innych absolwentów Instytutu stworzyliśmy – i będziemy na bieżąco uzupełniać – poradnik dla poszukujących perspektyw rozwoju kariery w zdrowiu publicznym, zarówno podczas studiów, jak i po ich zakończeniu. Zapraszamy do lektury!


Powrót