Autor: Bartosz Balcerzak
W ostatnich latach wzrosła świadomość społeczeństwa polskiego na temat negatywnego wpływu zanieczyszczeń powietrza na ludzkie zdrowie. Wielką zasługę w tym ma Krakowski Alarm Smogowy a potem Polski Alarm Smogowy. Inicjatywa ta, rozpoczęta przez kilka osób na Facebooku, przekształciła się w istotną kampanię społeczną i przyniosła zmianę w prawie, dzięki której władze lokalne uzyskały instrument działań zapobiegawczych i naprawczych. To daje szanse na znaczącą poprawę jakości powietrza na zewnątrz pomieszczeń, szczególnie w sezonie grzewczym. A czystość powietrza na zewnątrz może wpływać na czystość powietrza, które wdychamy w pomieszczeniach, w tym we własnym domu. Badania realizowane w Instytucie Zdrowia Publicznego UJCM [1], jak i w innych ośrodkach na świecie potwierdziły [2], że dotyczy to zanieczyszczeń pyłowych PM10 oraz PM2.5. (cząsteczki pyłów o średnicy nie większej niż 10 oraz 2,5 µm, tj. mikrometra). To te, które uwalniane są do powietrza głównie przez źródła emisji znajdujące się na zewnątrz pomieszczeń (kominy, samochody).
Jednakże wiele rodzajów zanieczyszczeń powietrza uwalnia się z produktów oraz przedmiotów znajdujących się w naszych mieszkaniach i domach. Źródłami emisji mogą być elementy konstrukcyjne budynku, elementy wyposażenia lub umeblowania, a także wiele przedmiotów i produktów powszechnego użycia, które stosujemy w trakcie takich codziennych czynności jak np. gotowanie, sprzątanie lub pranie [3]. Wiele z tych ostatnich kupujemy i przynosimy do domu sami, nieświadomi tego, że mogą się one przyczynić do pogorszenia zdrowia naszego lub bliskich (w tym dzieci). Naukowcy zwracają na ten problem uwagę od lat. Jednak ostatnio tematem zaczynają się interesować także media masowego przekazu [np. 4].
Co szkodzi nam w domach?
Lista substancji chemicznych mogących zanieczyszczać powietrze w naszych domach jest bardzo długa. Zazwyczaj wymieniane są te, których szkodliwy wpływ na zdrowie został najlepiej poznany i naukowo udokumentowany. Substancje takie to: tlenek węgla, tlenki azotu i siarki, lotne związki organiczne (w skrócie LZO), radon, pył zawieszony, czasami też ozon [3,5].
Do opinii publicznej chyba najczęściej docierają wiadomości dotyczące ostrych zatruć tlenkiem węgla (potocznie zwanym czadem). Co roku, szczególnie w sezonie grzewczym środki masowego przekazu informują o tych przypadkach, które kończą się śmiercią. Czasami ofiarami jest kilku członków jednej rodziny. Pomimo prowadzonych kampanii, edukujących Polaków [np. 5] w jaki sposób ustrzec się przed zaczadzeniem, liczba ofiar śmiertelnych zmniejsza się bardzo nieznacznie i jest wciąż jedną z największych w Europie [6].
Generalnie urządzenia wykorzystywane do ogrzewania mieszkań, grzania wody lub gotowania mogą być źródłem także i innych (oprócz tlenku węgla) szkodliwych związków chemicznych. Zależy to od ich konstrukcji, stanu technicznego oraz rodzaju stosowanego paliwa. Szkodliwe mogą być: tlenki azotu, dwutlenek siarki i zanieczyszczenia pyłowe [3].
Jak wskazuje WHO (Światowa Organizacja Zdrowia), przez zatrucia spowodowane wyłącznie przez tego typu urządzenia co roku na świecie umiera przedwcześnie około 4 milionów ludzi. Przyczyną tych zgonów są: udar (18%), niedokrwienna choroba serca (27%) i przewlekła obturacyjna choroba płuc (20%). Nowotwór płuc odpowiada za 8% a zapalenie płuc za 27% tych zgonów. W przypadku tej ostatniej choroby ocenia się, że za około 46% zgonów dzieci do lat 5 odpowiada wdychanie pyłów uwalniających się w domu [7]. Jako że źródłem uwalniania szkodliwych substancji są otwarte paleniskach albo proste w konstrukcji piece, problem zanieczyszczeń powietrza w gospodarstwach domowych przedstawiany jest przez WHO jako dotyczący głównie krajów rozwijających się. Czy to znaczy, że mieszkańcy krajów wysoko rozwiniętych mogą czuć się w swoich domach zupełnie bezpiecznie? Nic bardziej mylnego.
Czy odświeżacz powietrza może być groźny dla zdrowia?
Grupą substancji zanieczyszczających wnętrza są lotne związki organiczne – w skrócie: LZO [8]. Swoją nazwę zawdzięczają temu, że w temperaturze pokojowej i przy normalnym ciśnieniu w bardzo łatwy sposób przechodzą w postać pary lub gazu i tak są uwalniane do otoczenia (przyp.: związki organiczne to wszystkie związki chemiczne zawierające węgiel, za wyjątkiem niektórych najprostszych związków tradycyjnie zaliczanych do nieorganicznych). Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska informuje, że poziomy niektórych LZO są średnio od 2 do 5 razy wyższe w pomieszczeniach niż na zewnątrz (USEPA) [9]. Z przeprowadzonych już w latach dziewięćdziesiątych badań wynikało, że mieszkańcy USA byli narażeni na wdychanie od 30 do 500 różnych substancji należących do tej grupy [3]. Dzieje się tak dlatego, że w pomieszczeniach zamkniętych, gdzie przebywamy jest cała masa źródeł z których są one uwalniane. Źródłami tymi są: dywany, wykładziny podłogowe, tapety, tkaniny, tkaniny, meble, kleje, uszczelki, farby i emalie, lakiery, środków do ich usuwania, rozpuszczalniki, środki do konserwacji drewna, rozpylacze aerozolowe, środki czyszczące i dezynfekujące, środki owadobójcze i odstraszające owady, odświeżacze powietrza, a nawet odzież wyprana chemicznie [3,9,8].
Paradoksalnie, części z tych niebezpiecznych produktów używamy w przekonaniu, że w ten sposób dbamy o czystość naszych pomieszczeń. Kupujemy je zachęceni przez reklamy uznając ładne zapachy, które uwalniają jako świadectwo „odświeżenia” powietrza. Nie zdajemy sobie sprawy, że za tymi zapachami kryją się lotne substancje, których wpływ na zdrowie niekoniecznie jest obojętny. Dlatego właśnie osobom chorującym na astmę zaleca się stosowanie środków bezzapachowych [10].
Według wyników najnowszych badań długotrwałe wdychanie oparów ze środków czystości – także podczas sprzątania w domu – może pogorszyć funkcjonowanie płuc tak samo jak wypalanie jednej paczki papierosów dziennie przez 10-20 lat [11]. Lotnym związkom organicznym wdychanym w pomieszczeniach zamkniętych przypisuje się także wywoływanie: podrażnienia błon śluzowych (szczególnie spojówek), duszności, zawrotów i bólów głowy, zmęczenia oraz trudności w koncentracji, nudności i wymiotów [3,9,11]. Jako, że nie są to objawy niezwykłe, zazwyczaj nie kojarzymy ich z lotnymi substancjami uwalnianymi przez otaczające nas przedmioty i produkty.
Do lotnych związków organicznych należą też formaldehyd i benzen, których rakotwórcze działanie na organizm człowieka zostało udokumentowane naukowo. W przypadku wielu innych substancji z tej grupy istnieją poważne podejrzenia, że mogą one wywoływać nowotwory u człowieka skoro wywołują je u zwierząt [13].
Szkodliwa mieszkanka substancji uznawanych za bezpieczne
Badanie substancji chemicznych podejrzewanych o negatywny wpływ na ludzki organizm jest trudne. Jest tak choćby dlatego, że z powodów etycznych nie można celowo na nie nikogo narażać. O szkodliwości niektórych substancji – takich jak np. formaldehyd lub benzen – dowiedzieliśmy się przez to, że przedstawiciele pewnych zawodów wdychali je w środowisku pracy w dużych ilościach. Z wieloma z tych substancji jednak ludzie stykają się jedynie w swoim najbliższym otoczeniu. A są one emitowane z rozmaitych produktów oraz przedmiotów w ilościach, które zostały uznane za bezpieczne. Problem polega na tym, że często z własnej woli otaczamy się dużą liczbą tych przedmiotów i produktów. Powoduje to, że w ten sposób poziomy koncentracji zanieczyszczeń wewnątrz pomieszczeń mogą przekraczać te, które uznaje się za bezpieczne. Może się tak stać szczególnie w przypadku jednostek należących do grup szczególnie wrażliwych, takich jak np. dzieci lub osoby żyjące z astmą.
Problem narażenia ludzi na mieszaniny substancji chemicznych w życiu codziennym został klika lat temu rozpoznany przez Komisję Europejską [14]. Problem w tym, że obecnie istniejące procedury oceny bezpieczeństwa dotyczą wiedzy o oddziaływaniu na organizm raczej pojedynczych substancji. Procedurom tym umyka, więc, działanie rozmaitych kombinacji substancji, na które jesteśmy na co dzień narażeni. Dotyczy to zresztą nie tylko substancji uwalnianych do powietrza, ale także tych, które są obecne w żywności. Wspólne Centrum Badawcze w ramach Komisji Europejskiej przygotowało krótkie opracowanie zatytułowane Coś z niczego? Zagwarantowanie bezpieczeństwa mieszanin chemicznych. Zarysowano w nim najważniejsze wyzwania w tym obszarze, mające podlegać dalszej dyskusji w odpowiedniej grupie roboczej Komisji Europejskiej.
Jak zapobiegać?
Zanim jednak zostaną wprowadzone stosowne regulacje prawne, każdy z nas może zadbać o jakość powietrza wdychanego przez siebie w domu. Właściwa konserwacja urządzeń grzewczych czy też ograniczenie liczby produktów oraz przedmiotów uwalniających substancje zapachowe to dwa wymienione już wyżej sposoby.
Ważną kwestią jest także zadbanie o właściwą wentylację pomieszczeń. Niedopuszczalne jest zatykanie kratek wentylacyjnych szczególnie w pomieszczeniach gdzie znajdują się urządzenia grzewcze, w których spalany jest gaz, węgiel, drzewo lub inne paliwa. Nie tylko zwiększa to ryzyko śmiertelnego zatrucia tlenkiem węgla, ale też i wzrost stężenia innych szkodliwych substancji. Należy także pamiętać o otwieraniu lub przynajmniej rozszczelnianiu okien. Wiele osób nie robi tego w trosce o utrzymanie preferowanej przez siebie temperatury (szczególnie w chłodnych miesiącach roku).
Brak wietrzenia pomieszczeń może prowadzić do zwiększenia narażenia nie tylko na wcześniej omówione substancje, ale także na radon – gaz, który jest produktem rozpadu radioaktywnych pierwiastków zawartych w materiałach budowlanych lub w podłożu i sam rozpada się uwalniając szkodliwe promieniowanie jonizujące. Istnieją mocne dowody na to, iż gaz ten jest przyczyną istotnej liczby nowotworów, nie tylko w grupach zawodowo narażonych na jego wdychanie [15]. Co więcej, radon został uznany za najważniejszą przyczynę zachorowań na raka płuc wśród osób, które nigdy nie paliły tytoniu oraz za współprzyczynę tej choroby u obecnych lub byłych palaczy [16].
Brak lub zaniedbanie właściwego wietrzenia i wentylacji prowadzi nie tylko do wzrostu koncentracji niebezpiecznych substancji, ale też do wzrostu wilgotności powietrza wewnątrz pomieszczeń. To z kolei sprzyja powstawaniu kolonii grzybów pleśniowych w zawilgoconych miejscach. Wiele osób nie jest świadomych tego, że grzyby te uwalniają substancje zwane mykotoksynami, których wdychanie stwarza ryzyko rozwoju wielu problemów zdrowotnych [17]. Zawsze warto więc zadbać o prawidłową wentylację oraz regularne przewietrzanie naszych mieszkań i domów także w sezonie jesienno-zimowym.
Podsumowanie
Czystość powietrza wewnątrz pomieszczeń mieszkalnych jest niezwykle istotna dla naszego zdrowia. Dużą część doby spędzamy we własnych domach, szczególnie gdy pogoda nie sprzyja wychodzeniu na zewnątrz. Należy pamiętać, że skala narażenia na szkodliwą substancję zależy nie tylko od jej ilości (koncentracji) w otoczeniu, ale także od tego jak długo się z nią stykamy. Im dłużej przebywamy w skażonym środowisku wdychając dane zanieczyszczenie, tym większe jest ryzyko, że wystąpią u nas negatywne skutki zdrowotne. I pamiętajmy, że czyste powietrze to nie takie, które ładnie pachnie, ale takie, w którym jak najmniej jest substancji zaburzających jego naturalny skład.
Kontakt z autorem: Bartosz Balcerzak
Blog Zdrowia Publicznego, red. M. Zabdyr-Jamróz, Instytut Zdrowia Publicznego UJ CM, Kraków: 30 grudnia 2019
Źródła: